Bond sprzedaje brzytwy
Jak informuje brytyjski portal digitalspy.co.uk, pod wpływem kolejnego filmu o przygodach Jamesa Bonda – „Skyfall”- wzrosła sprzedaż brzytew. Podawane są dane o wzroście sprzedaży rzędu 405%.
Wszystko dzięki scenie, w której nasz bohaterski James jest golony przy pomocy tego właśnie narzędzia przez urodziwą współpracowniczkę. Cała scena oczywiście kończy się w przewidywalny dla natury Bonda sposób (nie, nie chodzi mi o nagłą śmierć).
Nie sądzę, żeby producenci brzytew zrzucili się na tego rodzaju „lokowanie produktu”, choć z drugiej strony niczego nie można być pewnym w widowisku o kryptonimie 007, ponieważ znajduje się w nim tyle product placement, że z pewnością zakręciłoby się nam w głowie gdybyśmy znali całą prawdę.
Cały ten news dowodzi oczywiście wielkiego wpływu przemysłu filmowego na decyzje zakupowe ludzi. Sam pamiętam, że kiedy po raz pierwszy obejrzałem w kinie film „Speed – niebezpieczna prędkość” (Akurat! Co to za niebezpieczna prędkość – 50 mil na godzinę?), chciałem przez dłuższą chwilę kupić sobie kamizelkę a’la policyjna, którą nosił Keanu Reeves.
Naturalnie tego typu przykłady są dość częste choć czasem nachalność „lokowania” jest tak prymitywnie oczywista, że aż zęby bolą (kto chciałby dowiedzieć się na ten temat więcej – zapraszam do obejrzenia polskiego filmu „Śniadanie do łóżka”). Nie ulega wątpliwości, że to co pije i czym jeździ boski James znajduje wielu naśladowców, którzy chcąc posiąść choć część bondowskiego image, decydują się na zakup konkretnego alkoholu, zegarka czy samochodu.
Jeśli nasza firma produkuje coś z asortymentu, który został pokazany w jakimś głośnym filmie – możemy się spodziewać, że słupki sprzedaży mogą wzrosnąć (np. okulary pilotów z „Top Gun”, wino Mamrot z „Rancza”, polococta z „Kingsajzu”). Warto zdawać sobie sprawę, że ludzie naśladują i będą naśladować pewne rzeczy, które widzą w TV i kiedy będziemy umieli zauważyć co w danej chwili „chwyci” – jak najbardziej możemy zanotować pozytywny wzrost sprzedaży.