Kolejkowa sztuczka – lepsza niż u Barei
W komedii Barei pt. „Co mi zrobisz jak mnie złapiesz”, jest pokazana pamiętna scena, w której jeden obywatel wepchnął się drugiemu do kolejki w sklepie spożywczym. Scena kończy się wkroczeniem „pana Waldka”, zawieszeniem zdjęć na sklepowej czarnej liście klientów, a w końcu – interwencją MO.
Co by jednak było, gdyby istniała naukowa metoda obchodzenia kolejek? Mam dobre wieści – taka metoda już istnieje i za chwilę o niej przeczytacie.
Może się ona przydać nie tylko handlowcom terenowym, którzy często muszą omijać „ogonki” żeby zaoszczędzić na czasie – ale również wszystkim tym, którzy gdzieś się spieszą.
Jak pokazują badania, ludzka psychika znacznie lepiej znosi sytuacje, w których jesteśmy o coś proszeni PONIEWAŻ mamy to jakoś umotywowane, niż bez tej motywacji. Ludzie w większości przypadków zrobią to o co ich prosimy jeśli podamy im jakiś powód (słowo „jakiś” jest tu użyte celowo ale o tym za chwilę).
Psycholog Ellen Langer przeprowadziła eksperymenty, w których badacze prosili ludzi stojących w kolejce o wpuszczenie poza kolejnością i motywowali swoje postępowanie. Uzyskiwali wielokrotnie większą skuteczność (wynoszącą 94%) niż kiedy tylko prosili o wpuszczenie bez podania powodu (w tych przypadkach skuteczność wynosiła 60%).
Najciekawsze jest jednak to, że owa motywacja nie musi być bardzo wysublimowana. Przykładowo – chcąc dostać się poza kolejnością do ksera, nie trzeba tłumaczyć się szczególnym układem planet czy choćby pociągiem, który zaraz nam odjeżdża. Wystarczy powiedzieć „Czy może mnie Pan/Pani wpuścić do tej maszyny bo chciałbym coś skserować” Zaskakujące ale taka „oczywista oczywistość” wystarczy, żebyśmy zostali wpuszczeni (potwierdzona skuteczność takiego umotywowania prośby wynosi aż 93%).
Pokazuje to, że nie treść uzasadnienia jest ważna. Istotne jest użycie prostego słówka BO a to co po nim nastąpi może być praktycznie czymkolwiek co nam przyjdzie do głowy. Słowo BO użyte w tym kontekście uaktywnia w ludzkim umyśle automatyczny mechanizm reakcji, który powoduje działanie zgodne z intencją osoby proszącej o przysługę.
Najważniejsze jest żebyśmy prosząc kolejkowicza, mieli przygotowane jakiekolwiek uzasadnienie naszej prośby. Osobiście uważam, że jedynym wytłumaczeniem jakiego należy unikać to „bo mi się spieszy”. W dzisiejszych czasach trudno znaleźć kogoś, komu się nie spieszy – szczególnie w zakręconej jak ogon prosięcia kolejce. Jeśli akurat w ten sposób będziemy motywować naszą prośbę – sądzę, że szanse są marne. Wszystkie inne tłumaczenia zapewnią nam sukces
Zachęcam wszystkich do samodzielnego przetestowania tej metody, będąc zarówno w roli – znów cytując Bareję – „cwanego gapy z miodem w uszach”, jak i nieszczęsnego kolejkowicza, który ulega prośbie ponieważ matka natura wbudowała w jego psychikę akurat taki automatyczny mechanizm reagowania.