Ładna dziewczyna, brzydka dziewczyna – sprzedane!
Na blogu jakoszczedzacpieniadze.pl, który czasem odwiedzam, wystartował konkurs. Tematy dotyczył „patentów” na oszczędzanie, inwestowanie lub zarabianie pieniędzy. Ponieważ mam kilka koncepcji dotyczących tej tematyki postanowiłem podzielić się z szerszą publicznością moimi poradami.
W ciągu kilku dni przedstawiłem kilkadziesiąt propozycji – począwszy od prostych aż do bardziej skomplikowanych, wymagających nieco większego wysiłku i zdolności. Zauważyłem, że niektórzy czytelnicy wysuwali propozycje w formie żartów w stylu „żyj jak najdłużej się da na garnuszku rodziców a całą kasę jaką zarabiasz – odkładaj dla siebie” a ponieważ humor jest mi bliski, zdecydowałem się też przedstawić kilka śmiesznych patentów, żeby wprowadzić trochę rozluźnienia do dyskusji. Przedstawiłem m.in. taką żart-poradę:
„Zamiast umawiać się z ładnymi dziewczynami, które trzeba zabierać do kina, restauracji, dyskoteki itp – lepiej umawiać się z brzydkimi i po prostu mówić im, że są ładne. Zaoszczędzony czas i pieniądze możemy przeznaczyć na inne cele. A brzydka dziewczyna? Cóż, kiedy zgaśnie światło, wszystkie koty są czarne (if you know what I mean)”
No i się zaczęło. Posypały się pierwsze gromy, wsparte opinią autora bloga. Uznałem, że może przekroczyłem wytrzymałość użytkowników i napisałem, że oczywiście nie miałem zamiaru nikogo urazić, że sam pomysł był inspirowany dość już starą historyjką obrazkową pewnego znanego polskiego rysownika (Andrzeja Dudzińskiego) i grzecznie przeprosiłem oburzonych. Gromy sypały się dalej – dostało się nawet bogu ducha winnemu autorowi bloga, który przyznał, że myślał nawet o skasowaniu tego komentarza. Ktoś stwierdził nawet, że zastanawia się czy kobiety powinny brać udział w takim konkursie skoro dopuszcza się tego rodzaju pomysły. Fala hejtu zaczynała wzbierać. Na szczęście męska część czytelników zdołała ją powstrzymać (na razie – stan na 28.03.14) zauważając, że warto mieć jednak trochę dystansu i traktować poradę jako żart. Może niezbyt głęboki ale nie personalny, nie dyskryminujący ŻART.
Wystarczyło, żeby póki co się uspokoiło ale i tak ta „porada” stała komentarzem z największą ilością komentarzy innych czytelników. Pozostałe porady, moje i wszystkich innych – merytoryczne, ciekawe i kreatywne – spotkały się praktycznie z zerowym odzewem. Tylko ta jedna – traktująca w sumie o d… Maryny wywołała dłuższą dyskusję.
Przypomniała mi się pewna audycja w radiu Kontestacja, w której prowadzący stwierdził podczas rozmowy z gościem, że nikt nie dzwoni – „ale tak to już jest, że im wyższy jest poziom merytoryczny dyskusji – tym mniej telefonów”. Oczywiście zacząłem się zastanawiać czy tą sytuację z moim komentarzem można odnieść do sytuacji sprzedażowej i doszedłem do wniosku, że jak najbardziej.
Możemy klienta merytorycznie całkowicie „zaspokoić” podczas prezentacji ale najczęściej klienci nie są specjalistami od naszego produktu, więc poczują się trochę nieswojo jeśli zasypiemy ich twardymi danymi. Jeśli jednak zdołamy podczas prezentacji wzbudzić w nich emocje (jak mój komentarz o umawianiu się z brzydkimi dziewczynami), wówczas klient włączy się aktywnie do rozmowy i stanie się integralną częścią procesu sprzedaży a nie jego biernym obserwatorem.
Zatem – wzbudzajmy emocje w klientach – dzięki temu zaangażujemy ich w proces. Pamiętajmy jednak, żeby żarty z urody kobiet odłożyć sobie na męskie spotkania. Z drugiej jednak strony jak sam doświadczyłem, nic nie wzbudza takich emocji jak przysłowiowa d… Maryny.