Z filmu do sprzedaży czyli celebryta i zegarki

Kwiecień 22, 2014

Znamy ten sposób sprzedaży: bierzesz znaną twarz, pokazujesz ją ze swoim produktem, wykupujesz czas antenowy i przygotowujesz swoją fabrykę, bank, kopalnię czy pracownię na zwiększoną liczbę klientów. Teoria marketingu mówi, że „sprzedaż przez celebrytę” niekoniecznie musi odnieść skutek ponieważ odbiorcy kojarzą co prawda samego celebrytę ale niekoniecznie już produkt, który z nim wystąpił. Tym niemniej wciąż bardzo wiele firm inwestuje środki w tego rodzaju sprzedaż.

Pewien polski aktor, który największą bodajże popularność zdobył dzięki roli mięśniaka w pamiętnym sitcomie „13 Posterunek” miał tego rodzaju przygodę ze sprzedażą. Dzięki bowiem wizerunkowi scenicznemu (a może i poza scenicznemu – kto wie) twardziela i człowieka z wysoką tężyzną fizyczną został zatrudniony przez pewną firmę sprzedającą zegarki, za które trzeba zapłacić ciut więcej niż za czasomierze na bazarowym straganie. Nazwijmy tego aktora w skrócie panem Piotrem.

Pan Piotr zatem z plakatów i bilboardów usiłował łączyć swój wizerunek twardziela (co podkreślał styl a’la John McClane ze „Szklanej Pułapki”) z zegarkiem dobrej firmy i wszyscy trzymali kciuki, żeby przelał choć trochę „twardzielstwa” na przedmiot, który dzięki temu będzie kojarzony i kupowany przez innych twardzieli lub przynajmniej aspirujących do tego miana.

Tymczasem żona pana Piotra wycięła mu brzydki numer bowiem z różnych plotkarskich źródeł mogliśmy się dowiedzieć, że spodziewa się potomka, który niestety nie będzie miał w sobie nic z pana Piotra. Będzie po prostu potomkiem żony pana Piotra i kogoś zupełnie innego. W tej sytuacji pracowicie budowany wizerunek twardziela zawalił się jak PRL-owski blok, w którym majster kazał zdjąć rusztowania przed położeniem tapet.

Jakim bowiem jest twardzielem ktoś, kto nie tylko daje sobie przyprawiać poroże ale również jako ostatni dowiaduje się, że potomek może mieć więcej wspólnego z listonoszem niż z nim samym? Oczywiście kiepsko to wygląda i zapewne firma od zegarków również zdawała sobie z tego sprawę. Rzecz jasna nie będziemy w stanie dotrzeć do treści kontraktu czy korespondencji między firmą a agentem pana Piotra ale łatwo się domyślić, że w tej sytuacji zegarki już nie chciały być dłużej ozdobą przegubu celebryty.

Idąc dalej – wyobrażam sobie, że teraz firma mogłaby zwrócić się do tajemniczego „listonosza”, żeby teraz to on reklamował ich zegarki. Tym razem już nie jakimś wyimaginowanym wizerunkiem scenicznym twardziela ale prawdziwą, żywą historią człowieka, który tego twardziela załatwił. Jeżeli okazałoby się, że z postury czy z charakteru ten „listonosz” jest chudy i ma biceps jak „wróbel piętę” – tym lepiej. Ludzie uwielbiają historie w stylu walki Dawida z Goliatem.

Na zakończenie – jeśli kiedyś będziecie przejazdem na lotnisku w Dubaju – przejdźcie się po jego centrum handlowym, które jest całkiem imponujące. Spójrzcie na plakaty reklamujące różne produkty a konkretnie, przyjrzyjcie się twarzom, które je reklamują. Nie są to twarze atrakcyjnych lecz anonimowych modeli. To śmietanka Hollywood. Aktorzy, których codziennie możemy oglądać na szklanym ekranie. Tyle, że w Polsce znamy ich tylko z filmów a okazuje się, że czerpią oni dochody z udziału w reklamach. Oczywiście w Polsce również mamy styczność z kampaniami reklamowymi ze znanymi aktorami amerykańskimi ale jest to zaledwie kilka najbardziej znanych twarzy. Natomiast na lotnisku w Dubaju możemy przekonać się, że prawie każdy aktor z jako taką prezencją uczestniczy w reklamie – tyle, że nie afiszuje się z tym na swoim podwórku.

Pan Piotr miał tego pecha, że reklamował zegarki w kraju, w którym mieszkał. Gdyby bowiem grał twardziela na plakacie w Bangladeszu, Peru czy Nowej Zelandii – to pies z kulawą nogą nie zainteresowałby się jego życiem prywatnym. Tyle, że nikt pana Piotra w tych krajach nie chciałby oglądać, bo nikt go tam nie zna. Może więc jednak zasada mówiąca, że nie opłaca się zatrudniać celebryty do sprzedaży produktów – jest prawdziwa.

Facebook

Archiwa

Zakaz kopiowania materiałów bez zgody autora © 2017