Zarabianie na Powstaniu Warszawskim – etyczne czy nie

Na fali kolejnej rocznicy Powstania Warszawskiego, media zaczęły drążyć temat „czy etyczne jest zarabianie na Powstaniu?” Chodzi o to, że kilku projektantów odzieży wypuściło serię ubrań i stylizacji nawiązujących do Powstania właśnie. Są to m.in. t-shirty z motywami powstańczymi (m.in. słynną „kotwicą” Polski Walczącej, biało czerwoną opaską na ramieniu czy czymś, co ma imitować rozbryzg krwi na piersi).

Ludzie tworzący i sprzedający te rzeczy bronią się, że jest to ich wkład w propagowanie pamięci o tym szczególnym wydarzeniu a ich przeciwnicy oskarżają ich o kupczenie świętościami i zarabianie na – jakby nie było – tragedii ludzkiej.

Osobiście uważam, że nie ma niczego złego w produkcji i sprzedawaniu podobnych „gadżetów” ponieważ jest wiele osób, które czując w sobie uczucia patriotyczne chcą je wyrażać choćby przez noszenie koszulki z odpowiednim nadrukiem. Z resztą, czy filmy o Powstaniu można oglądać za darmo? Nie, trzeba kupić bilet do kina – jest więc to jak najbardziej forma sprzedaży. Czy książki historyczne można brać z półki i za nie nie płacić? W żadnym razie. Przecież wokół II Wojny Światowej wyrósł cały przemysł oferujący książki, filmy, repliki, odzież czy nawet zabawki nawiązujące stylistyką do czasów wojennych. Przecież nikt nie pyta czy jest etyczne na zarabianiu na wydarzeniu, w którym zginęło kilka milionów ludzi.

Ciekawe czy ci sami ludzie, chcący być może zakazać sprzedaży powstańczych koszulek, również proponują wycofanie ze sprzedaży np. koszulek z Che Guevarą, którego trudno nazwać dobrym wujkiem. W tym przypadku etyka jakoś nie zostaje naruszona.

Proponowałbym sprzedawcom t-shirtów z Powstaniem, żeby przestali się tłumaczyć z tego jaki produkt oferują. Zamiast tego niech zachęcą do wyrażania opinii swoich klientów i sami ich zapytają dlaczego kupują te koszulki. Po wrzuceniu kilkunastu wypowiedzi np. na YouTube nie będą już musieli świecić oczami przed medialnymi tropicielami wszelkiego zła.